Czuwaj przy Sercu Jezusa

Oddaj się Niepokalanemu Sercu Maryi

O naturze lustra

Spoglądam. Codziennie. Kilka razy na dzień. Czasami długo, przeciągle, próbując zarejestrować każdy szczegół, poszukując oznak upływu czasu, zanurzając wyobraźnię w rzece wspomnień i marzeń. Bywa też, że szybko, zdawkowo, jakby nieobecnie, pobieżnie. Patrzę jak przez zamgloną szybę autobusu, za którą dostrzegam ledwie plamy światła, zauważam, że są, że świat jeszcze istnieje i jakoś się trzyma całości.
Ludzie mówią o lustrzanym odbiciu. Wiernej kopii. Odzwierciedleniu rzeczywistości. Kropka w kropkę. Kreska w kreskę. Co tu, to i tam. Tu kwaśna mina i tam wykrzywione usta. Tu zmarszczka i tam bruzda. Tu i tam blada cera, trądzik, liszaje, piegi, krzywe zęby, niesymetryczne oczy i nozdrza, obwisłe policzki, zaciśnięte lub otwarte usta, włosy rude, czarne albo blond. Tu i tam twarz. Codziennie. Przez lata. Miesiące. Dni. Godziny.
Ludzie mówią o lustrzanym odbiciu. Takim jak u dyslektyka, który stale myli litery z pozoru podobne, ale będące przecież graficznym zapisem innej głoski. Takim jak w przypadku plam farby czy atramentu rozlanych na kartce, którą ktoś następnie złożył na pół, by zilustrować symetrię osiową. Niby wszystko takie samo, a jednak dokładnie odwrócone. Prawa strona z lewą zamieniona. Taki świat na opak. Alicja po drugiej stronie lustra.
Spoglądam zatem codziennie. Kilka razy. I nie wiem, kogo widzę. Odzwierciedlenie mnie? Siebie prawdziwą? Czy może odwzorowanie geometryczne mojej twarzy? Inwolucję. Alternatywną wersję Alicji…

Copyright by Katarzyna Kuroczka.

Komentarze