Czuwaj przy Sercu Jezusa

Oddaj się Niepokalanemu Sercu Maryi

Wszyscy jesteśmy z prowincji

Jestem z prowincji i nie widzę w tym nic umniejszającego ani wyjątkowego. Na dobrą sprawę z prowincji jesteśmy wszyscy, tylko nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Jeszcze mniej akceptuje ten stan rzeczy. Nie poprawia on bowiem samopoczucia, a wielu nawet ciąży, odbierając pewność siebie, wpychając w poczucie zaściankowości, stłamszenia, niskiego poczucia wartości; albo wręcz przeciwnie, generując jakieś gigantomanie i inne skrzywienia na punkcie samego siebie i swego miejsca na kosmicznej mapie. Jakiekolwiek miałoby być owo centrum kulturalne, gospodarcze czy polityczne, zawsze lepiej brzmi niż jakiś pośledni region na obrzeżach państwa, cesarstwa, kontynentu, półkuli…
Wszystko jednak zależy od perspektywy. Dopiero oddalenie się najpierw od własnej stolicy, potem od metropolii, w których warto być, bo są uważane za światowe centra mody, kultury czy nauki, wreszcie od samej Ziemi, pozwala dostrzec właściwe proporcje. Warszawa może być jakimś środkiem, ale tylko dla, dajmy na to, Bytomia, jednak karłowacieje i przesuwa się w bok, gdy spojrzymy na nią z paryskich, londyńskich czy nowojorskich okien, a te z kolei giną w tłumie, oglądane z pokładu samolotu, wreszcie znika sama Błękitna Planeta, gdy sięgamy teleskopem miliardy lat wstecz, niemal do Big Bangu.
Jakie śmieszne wydają się wówczas wszystkie pretensje ludzkości, by stanowić axis mundi, wszystkie samozwańcze koronacje, wojny podjazdowe polityków, cała złość artystów i naukowców, że nie są jedyni i najlepsi we Wszechświecie. Jakie to zaściankowe! Takie stawianie siebie w centrum uwagi, podczas gdy trzeba by raczej uznać, że permanentnie żyjemy na marginesie; z przeznaczenia, z natury, z rozkładu sił fizycznych żyjemy ledwie w ogonie Drogi Mlecznej, na peryferiach Kosmosu. Dopiero właściwe odczytanie tej prawdy i jej akceptacja dają autentycznie szerokie horyzonty myślowe, wyzwalają z kompleksów, burzą wszelkie granice, które stawiamy głównie dlatego, żeby podkreślić naszą wymyśloną i sztucznie podtrzymywaną przez system społeczno-kulturowy wizję własnej wyjątkowości, budowanej jedynie na opozycji wobec czyjejś (przez nas określonej) bylejakości i peryferyjności.
Z tego powodu tak się wstydzimy, że jesteśmy z prowincji, bo nikt nie chce być tłem dla ośrodków przyznających sobie palmę pierwszeństwa i roszczących prawo do monopolu na prawdę, piękno i dobro. Nikt nie chce żyć ze świadomością, że urodził się w gorszym świecie, pod niewłaściwą szerokością geograficzną. Ci, którym taką rolę przypisano niejako a priori, stają się pariasami świata, kozłami ofiarnymi dobrymi do bicia i ciemiężenia z byle powodu, byle tym urodzonym pod szczęśliwą gwiazdą żyło się zawsze dostatnio, bo przecież im się to należy. Są w centrum. Wyznaczają trendy. Kreślą granice.
Dlatego zapewne Mikołaj z Kuzy widział pogranicze jako kulę – w jakimkolwiek jej miejscu znajdzie się człowiek, zawsze będzie w centrum. Do mnie przemawia o wiele bardziej obraz wszechobecnej prowincji. Cały Wszechświat to zbiór równorzędnych regionów bez centrum. Nie jest to tylko dywagacja humanisty, który stworzył sobie jakąś ideę. Fizycy tłumaczą, że Wielki Wybuch nie miał nic wspólnego z eksplozją bomby. Wtedy bowiem mamy jakieś centralne źródło, z którego energia rozpryskuje się niejako wokół. Big Bang i będące jego konsekwencją rozszerzanie się Kosmosu przypomina raczej rozciąganie gumowej płachty, na której siedzą mrówki stopniowo oddalające się od siebie. Wszyscy jesteśmy zatem takimi mrówkami ledwie rozpoznającymi własny rewir, a cóż dopiero obce nam rejony, dlatego samozwańcze ustawianie siebie na jakimkolwiek kosmicznym cokole trąci ciasnotą umysłu, który w swym zadufaniu nie widzi dalej niż czubek własnego nosa.
Gdy poddajemy się temu procesowi, stajemy się godnymi pożałowania prowincjuszami. Gdy dostrzegamy wartość w tym, że Wszechświat zbudowany jest z regionów, wśród których nasz jest jednym z wielu, wówczas stajemy się ludźmi światłymi i otwartymi. Bo nie ma innej możliwości, jak życie w punkcie wyznaczonym nam na kosmicznej mapie przez fizykę, historię, los, przeznaczenie…

Copyright by Katarzyna Kuroczka.

Komentarze