Czuwaj przy Sercu Jezusa

Oddaj się Niepokalanemu Sercu Maryi

Pamięci Lecha M. Jakóba, założyciela i redaktora "Latarni Morskiej"

Nie mam prawa pisać żadnego wspomnienia, bo nigdy nie spotkaliśmy się nawet twarzą w twarz. Dzieliło nas jakieś 700 km, 24 lata i zapewne zupełnie odmienny bagaż doświadczeń. O tym ostatnim mogę tylko domniemywać. Łączył natomiast znak zodiaku, z dwadzieścia parę, może trzydzieści kilka listów niezwykle lakonicznych, konkretnych o poezji, czasami po prostu o życiu, oraz „Latarnia Morska”, której On był redaktorem i założycielem, a ja autorką, której On chętnie dawał miejsce na łamach swego pisma, za co nieraz zbierał burę od czytelników, że niby za często dopuszcza do głosu nikomu nieznaną poetkę ze Śląska. On jednak działał na przekór upartym…
Może wiedział, że w moim dawnym mieście na jednym z murów widniał komiczny napis: „Chorzów żąda dostępu do morza” i może biorąc go sobie do serca, dał dawnej chorzowiance, a dziś mysłowiczance dostęp do morza poprzez „Latarnię”…? W każdym razie z tej niespotykanej twórczej przyjaźni – słowo może na wyrost dla tej wirtualnej znajomości, ale jednak zaryzykuję je w tym miejscu z sobie wiadomych przyczyn, a Jemu już chyba też znanych, wszak w zaświatach widzi się więcej i szerzej – z tej zatem przyjaźni powstało całkiem sporo wierszy, które ostatecznie ułożyły się w e-tomik smuga. Ten zaś doczekał się recenzji i tłumaczenia trzech wierszy na czeski.
Gdyby zatem nie otwartość Lecha M. Jakóba na moje pióro, gdyby nie listy przesyłane pomiędzy Śląskiem a Kołobrzegiem, nie byłoby tego zdumiewającego mnie zbioru i jego całej historii dalszej. Może nie byłoby już mnie… Zresztą On sam widział w tym moście łączącym północ z południem jakiś omen, pisząc do mnie 8 marca 2021 r. przy okazji publikacji wiersza dziś ucieszysz się z tego co masz: „(…) Jakaś trudna do określenia komitywa między nami powstała przez te kontakty wieńczone utworami. Widać tak nam pisane (…)”.
Widać tak Opatrzność chciała, by pomógł mi, choć nie wiedział nawet jak bardzo i w czym, i może dlatego intuicyjnie wyczułam Jego śmierć. Kiedy więc z tą smutną wiadomością napisała do mnie inna przyjaciółka po piórze z Gniezna - Irmina Kosmala, nie czułam się zaskoczona, ale tak po prostu pomodliłam się o spokój duszy człowieka, którego nigdy nie widziałam za życia, a który tak mocno zaufał mojej poezji, że przy okazji publikacji ostatniego wiersza samotność 1 czerwca 2021 r. napisał: „(…) Nie da się ukryć, że mocno wrosłaś w portal (…)”. Nie wrosłabym, gdyby On na to nie pozwolił, bo to Lech M. Jakób otwierał lub zamykał drzwi do „Latarni” i robił to z wielkim wyczuciem i taktem.
Na dalszą drogę pozostawił mi w swoim ostatnim liście z 6 lipca 2021 r. zapewnienie: „(…) Naturalnie nadal pozostajemy w kontakcie (…)”. Pozostajemy zatem w kontakcie, każde z nas na swój sposób. Ja z pewnością ogarniam Pana, Panie Lechu LM*, modlitwą, bo czyż poezja i modlitwa nie wypływają z tej samej wrażliwości serca…?
Salve, Lechu LM!

 

 * Powinno być MJ. Dopiero po opublikowaniu tekstu zauważyłam błąd (?), a może podświadomą podpowiedź umysłu (?), bo w mojej pamięci Lech M. Jakób pozostanie Lechem Latarnia Morska. Niech zatem pozostanie Lech LM. Com napisała, napisałam.


O śmierci Lecha M. Jakóba na stronie "Latarni Morskiej": https://latarnia-morska.eu/pl/z-dnia-na-dzien/3711-odszed%C5%82-lech-marek-jak%C3%B3b

Wspomnienie Irminy Kosmali o Lechu M. Jakóbie: http://kuznia.art.pl/wydarzenia-kulturalne/2492-pamieci-lecha-m-jakoba.html

Komentarze